Jak pachną święta.


Przyjemne wspomnienia mamy różne, do niektórych wstydzimy się przyznać bo są w opinii powszechnej obciachowe i nie wypada ich rozgłaszać.Wszystko co niesie nostalgiczne wspomnienia jest lubiane, nawet kicz. Bo w sumie kicz, obciachowa tandeta i ogólnie pojęta przaśność z przed kilku lat budzi rzewne wspomnienia. Dzisiejsze omawiane perfumy są jednymi z tych które budzą emocje takie jak Doda w jury ,,Gwiazdy tańczą na lodzie" z dawnych lat.



Le Male to olfaktoryczny obraz misia. Jest upiornie miękki, dziwnie apetycznie ale niejadalnie słodki niczym budyń z dziwnymi radioaktywnymi chemicznymi domieszkami. Konstrukcja kompozycji jest doprawdy ciekawa bo kompozycja składa się prawie z całości z piżm policyklicznych- galaxolidu, tonalidu, traseolidu i celestolidu. To zabieg celowy bo owe piżma mają razem z nutą waniliowej samochodowej choinki/budyniu i gumowatym sandałowcem stworzyć iluzje upiornej miękkości o wyraźnie cielesnym, seksualnym podtekście. Le Male obok 1Million  czy Good Girl Carolina Herrera. jest jednym z licznych naśladowców Joop Homme. Te zapachy tworzą pewien typ stereotypowo męskiej słodyczy, mocno ,,syntetycznej" jak olejek do opalania z kiosku z dawnych lat, do której wystarczy dodać paczuli i słodkich owoców by otrzymać angelowy akord. 
Akord ten jest bardzo obrazoburczy przywołuje raczej tandetne obrazki z obciachowych zakrapianych imprez, świątecznych zjazdów rodzinnych i wesel.
Jest jak 2 kilogramy żelu oblepiającego włosy w sztywne glutowate strąki jakiegoś weselnego bywalca. 
                                            
                                  




                                   ***                                                                        
 


Dlaczego święta? To okres uwielbiany przez imprezowiczów, okazja do wyrwania ,,nowych lach" szpanu nowym samochodem, podpicia się solidnie wódka i rzucanie wulgarnymi sprośnymi żartami. A wszystko w oparach słodkich ciast i obieranych cytrusów.
To olfaktoryczna podróż w świat zaściankowej Polski, w zakamarki nocnych klubow i świątecznych biesiad.
Rzecz na wskroś znajoma, której dotknął praktycznie każdy z nas. Kojarząca się miło bo często z dzieciństwem które miało też pozytywne chwilę, beztroska, może ze szczyptą naiwności.
W zapachu na próżno szukać naturalistycznych nut, otwarcie to klasyczny quasilawendowy dihydromyrcenol znany z 99% męskich pachnideł, pachnący jak cif do kibla. Obok nieśmiało przebłyskuje nuta obieranych ,,świątecznych" mandarynek z odrobiną miętowej orbitki, która wnosi już charakterystyczny zimny wilgotny powiew nadając perfumom od początku mocno ,,syntetycznego" i dziwne narkotycznego, uzależniającego brzmienia. Informuje że nasz arogancki świąteczny bywalec, żuję lekceważąco miętową gumę poruszając dynamicznie twarzą okoloną miękkim puchatym sweterkiem w szpic. Bo wiadomo że każdy kieliszek wódki na święta wchodzi lepiej, po opalonym na solarium czole spływa pot, który odruchowo wycieramy rękami lepkimi od cytrusowego soku, dalej opowiadając wulgarne kawały o ,,cyckach" i tych sprawach. Obok krzątają się małe dzieci pachnące pudrową zasypką i słodkimi balsamami, cioteczki piją wódeczki, chichotają po pijaku i jedzą słodkie obważanki. Tak pachnie serce Le Male w którym widzimy inwazyjny rozwój obezwładniającej, omdlewającej słodyczy kumarynowej waniliny, która zastępuje chemiczne, ostrawe wejście. Słodycz ta ma lekko chropowaty podton drzewnych molekuł- iso e super, iononów i vertofixu co potęguje świdrujący migdałowy efekt kumaryny. Można w nim wyczuć dalej resztki miętowej gumy do żucia, która łącząc się z wściekłą kumaryna daję wachlarz nowych a jakże zamierzonych skojarzeń stereotypowo męskich. Widzimy naszego bohatera który wrócił właśnie z papierosa. Po jego lekko przesiąkniętym papierosami ciele spływają gorące krople potu, atmosfera jest gęsta, można ją kroić nożem. Pijane baby chichotają na każdy żart. Czując Le Male nie mogę przestać myśleć o Cristiano Ronaldo, jego dziwny typ urody jakiś taki rodem z wiejskiego Disco Polo albo weselicha, błyszcząca wysolariowana buzia i bielusieńka koszulina z krawacikiem ograniczająca dostęp tlenu, pasuje idealnie do tego zapachu. Mam wrażenie też że nasz Le Male czasem pierdnie. Ta miśkowa miękkość jest tak przerażająca że mam wrażenie czasem że ociera się wręcz o skojarzenia szambiasto-fekalne, ale to akurat chyba tylko w mojej głowie.
Le Male jest swoistą karykaturą, to taka trochę męska wersja Gucci Rush. Słodycz ta pachnie mocno ciałem, męskim ciałem w sposób praktycznie dosłowny. Mdlącym aspektem majcioch po dusznej imprezie z akcentami ciała palacza miętowych fajek, resztek spermy. Ten akcent powoduje to że chętnie po niego sięgam, takie nuty powodują że kiedy chcę to potrafię dopełnić nim mój wizerunek ,,randkowy" oraz powrócić do śmiesznych czasem wspomnień z dzieciństwa do których nabrałem dystansu i pogardliwie się z nich nabijam. Sprawdza się i przy seksie, kobiety go lubią bo pachnie męskim ciałem, bazuje na instynktach, można się w nim wykąpać dodając trochę do wody. Z elegancką nie ma nic wspólnego, jest tandetnie seksowny jak Rush albo porno, bez aluzji prosto z mostu, bezczelnie i chemicznie ale nęcąco przyjemnie. Miękka lepiąca słodycz staję się coraz miększa i miększa. Spod budyniu coraz śmielej wychylają się nieco plastelinowo-kartonowe konwaliowe aldehydy ( lilial i lyral) oraz molekuły sandałowe i ambroxan lekko podbity chropowatym evernylem z tonami policyklicznych ,,uwodzicielskich" piżm które wydają się trwać w nieskończoność. Charakterystyczne cielesno-spermiczne aluzje uzyskano w nim łącząc owe miękkie piżma ze słodyczą kumaryny z waniliną, nutami kwiatowych syntetyków i sandałowca brzmiącego wyraźnie jak gumka recepturka, który w miksie z kumaryną, miętą i ambroxanem brzmi bardzo ,,syntetycznie" prawie na granicy cuchnących impregnatów i ubrań przesiąkniętych papierosami, ale nie aż w takim stopniu jak w 1Million Paco Rabanne. Nie wierzę tutaj w żadne przypadki, ten akord również jest absurdalnie przyjemny i idealnie pasujący do koncepcji, określający jej pełną tożsamość i całokształt z elementem ryzyka i niepokoju. W końcu kobiety kochają niegrzecznych chłopców ściągających im majtki z pasją, niedbale trzymających papierosa w swoich nabrzmiałych ustach.




Data wydania: 1995
Autor kompozycji: Francis Kurkdjian
Nuty zapachowe:
Głowa:
dzięgiel, lawenda, mięta, bergamotka, kardamon
Serce:
kminek, kwiat pomarańczy, cynamon
Baza:
wanilia, sandałowiec, bób tonka, ambra, cedr





 






























Komentarze