Zapachy uliczne. część-1


Dzisiaj post nietypowy, teraz na tym blogu zaczne bardziej odchodzić od klasycznych recenzji chemii sephorowej zwanej perfumami a podążać w strone ,, natury" piszę to w cudzysłowie bo chodzi mi również o elementy egzystencji ludzkiej.
Wiosną na zewnątrz roznoszą się najintensywniejsze nie zawsze przyjemne zapachy. Dzisiaj opowiem wam czym pachnie moja ulica w majowy wieczór podczas powolnej wojaży rowerem kilka dni pod rząd, oczywiście kiedy było słonecznie.
O zapachu spalin samochodowych nie będe wspominał bo to wielce oczywista sprawa jest że pojawia się on z przejechaniem każdego pojazdu raz na jakiś czas, jako że był wieczór to ruch nie był zbyt duży. W maju obserwujemy kwitnięcie wielu krzewów wiele jest bezwonnych, inne walą po nosie ostro i bezlitośnie. W tym okresie obok ogólnej zieleni widać plamy białych i fioletowych odorantów.
Jednym z nich jest lilak pospolity błędnie zwany bzem, bardzo często sadzony wokół domów nierzadko z okresu prl.


Jego zniewalającą woń można poczuć już ze znacznej odległości charakteryzuje się niezwykłą projekcją, niesamowicie uprzyjemnia swoim narkotycznym przypominającym jaśmin zapachem którym skąpane jest majowe powietrze, Pozwala poczuć nam się jak w baśni, idąc taką pachnącą
ulicą niespodziewanie możemy poczuć nieprzyjemny duszący zapach, szukając winowajcy często nie wiedząc że tak cuchną kwiaty jarzębiny, jarzębu pospolitego zawierają one więcej trimetyloaminy co przeciętna ryba toteż zapach dosłownie przypomina nie pierwszej świeżości owoce morza i amoniak, wiele z nas myślało że to zapach moczu z obory albo kurnika, otóż nie. Tak na prawdę w dużej mierze za niezwykłe denerwujący zapach rozkładających się ryb i amoniaku na ulicach odpowiada właśnie ten przeklęty kwiat. Zastanawia mnie zawsze jak koło niego przechodzę, czy ludzie zdają sobie sprawę jak on cuchnie! Widziałem przypadki jak rósł tuż pod oknem pewnego budynku który miał uchylone okna!!!, Wyobrażacie sobie co mogło się dziać w środku? Zawsze będąc na dworze upajam się bogactwem fruwających w powietrzu różnorakich, często nieznanych molekuł chemicznych, i czuję się wobec tego bogactwa tak mały i niedoskonały, jeszcze dużo nauki perfumiarstwa przede mną!
Póki co lilaki zwiędły a jarzębina przekwitła i uliczny zapach stał się dużo słabszy, można cieszyć się teraz wonią suszonego siana przy koszeniu i krowich placków na pobliskich polach. Pomimo tego cały uliczny pochód przy drodze zwieńczony jest bardzo rozcieńczoną nieprzyjemną rybio-amoniakalną wonią, tak pachnie drogowy kurz i spaliny osadzone wśród listowia.
Ten post był wstępem do serii pt: zapach ulicy w którym będę analizował krok za krokiem co czuje w danym miejscu.





Komentarze