Ostatnia kropla wina w kieliszku.

Na pewno nieraz zdążyło się wam wypić, mocno posłodzoną herbatę, zostawiając ostatni pełny kryształków cukru łyk którego raczej nie da się z przyjemnością wypić, ale pociągnąć nos upoić się jego winną maltolową elegancją znacznie bardziej, można przez chwile przy udziale wyobraźni poczuć się jak elegancka matrona z przesuszonym tapirem na głowie pijąca utlenione wino, przygryzane czekoladką z rumem, nie wiadomo czy w postaci całego prezentu czy może jego małej części, którą obdarowuje nam Piotr Czarnecki w swoim oriencie Sensei.
Po chluście brązowym jak woda po rodzynkach płynie Piotr szybko serwuje nam utlenione w słoncu wino które przez to zamieniło się w cherry o pełnym elegancji aromacie gorzkawego karmelu i szampańskich świetlistych owoców z naciskiem na śliwki i gruszki, zaraz pojawia się mirrowa podstępna iluzja w postaci śliwkowego dżemu, gotowanego przez 3 dni w wielkim garze z urwanym uchwytem. Elegancka dama z przesuszonym tapirem jest bardzo wzruszona że Piotr podał jej ulubione wino, to nic że utlenione, jej savoir vivr mówi że winko trza brać każde nawet z korkową stęchlizną, no może przesadziłem, ważne że tutaj wino jest utlenione w przyjemny sposób, a dama kładzie na stół mocno posłodzone waniliowym kremem latte ze starbucksa, a jakże by inaczej szpan droga kawiarnią musi być!
Ten owocowo kawowy słodki ale niedosłowny mix jest naprawę bardzo przyjemny, kawa jest gęsta z maltolowym sznytem który daje efekt utlenionego wina, pojawia się też śliwkowa czerwona lekko podsuszona róża, nieco metaliczna nerolowa. Do gładkiej słodyczy ten dodatek ziaren arabskiej kawy daje mu też specyficzną przyjemną objętość porównywalną do skrystalizowanego miodu, czy kryształków cukru. Słodycz ta nie ma w sobie wymiaru ulepności, jest sypka cukrowa, szorstka, nieco nobliwa i w stylu dynastii, jednak całkiem przyjemna, naturalistyczna i prosta w odbiorze, nie narzucająca się otoczeniu. Zapach w dalszych fazach,
nabiera nieco powietrza, cukier stopniowo wyparowuje
ze skóry, dając miejsce bardziej duchowemu labdanum  i benzoinowej żywicy pachnącej jak wytrawny krem waniliowy na ciągle nieco wyczuwalnej latte ze starbucksa. Wyraźnie w głowach wirują, mixy fioletowego szminkowego pyłu różo śliwki i bursztynowy ton żywic w kolorze karmelu przez który sączy się złocisty snop światła jak słońce przez mgłę w zimowy ale ciepły dzień, jak pod kloszem lampki która powoduje że śnieg szybko się topi a w powietrzu słychać przyjemny szmer zbliżającej się wiosny.
Im bliżej do bazy, tym następuje stopniowe rozjaśnienie się zapachu i zmagania labdanum z piżmowo czekoladowymi nutami ambrette i lekkiego nieco powietrznego białego piżma, karzącego nam optymistycznie myśleć o życiu, które jest piękne i pełne intymnych chwil pełnych bezpieczeństwa i spełnienia, jakby nie patrzeć, ubierając te różowe okulary zrobione z jeleniego odbytu, zasypiamy spokojnie, bez drgań powiek w swoim ciepłym kąciku, wsłuchując się w szmer maszyny do szycia pracującej gdzieś w oddali a może w naszej głowie?


 

Twórca zapachu: Piotr Czarnecki

data powstania: 2013

Grupa olfaktoryczna: Orient

Nuty zapachowe:

Głowa:
Whisky, kawa, tytoń

Serce:
Mirra, kadzidło drzewne, akord przyprawowy

Baza:
Piżmo, labdanum, ambra, nasiona hibiskusa (ambrette)




Komentarze

  1. Mój drogi - mniej ozdobników wątpliwej jakości a będzie z pewnością lepiej, merytoryczniej i przystępniej - trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz