Pierwsze wiosenne kwiaty.

Pomimo że za oknem dopiero od niedawna pojawiła się spóźnialska zima, nie zawaham się napisać tu o wiośnie i jej całym uroku, o wiośnie tej wczesnej, kiedy powietrze jest jeszcze orzeźwiająco chłodne po zimie, a na drzewach rozwijają się pierwsze liście. A w twoim ogródku po silnym deszczu rozkwita gardenia, tworząc z pozimowym kurzem i dymem dziwaczną woń pełną przeciwieństw.



L, Agent Agent Provocateur, to zapach prawdziwej wiosny, bardzo nostalgiczny i przestrzenny, jego wiosenna zimna jeszcze powieść zaczyna uderzeniem pięknego aromatu gardenii rozwiniętej w krystalicznym powietrzu, kreowanym głownie przez aromaty czerwonego pieprzu i kłączy wetywerii które są jednym z najbardziej pięknych i złożonych zapachów natury, jednak bohaterką główną jest gardenia, a inne składniki tworzą wokół niej jakby lekka przestrzeń, która oprócz pieprzno, wetiwerowych nut, zawiera też odrobinę kadzidlanego lekko kurzowego dymku, nadającemu zapachowi fakturę wełnianego swetra to głownie za sprawą ostrej bergamotki, labdanum i minimalnym dodatkiem aldehydowej mydlanej szorstkości, winowajcą której jest prawdopodobnie śladowa ilość aldehydu dwunastołańcuchowego czyli
c-12, który znamy z większości mydlanym aldehydowców czy choćby zapachu suszonej lawendy w szafie waszych babć :D Pomimo, że to wszystko co opisuje na pierwszy rzut oka głownie dlatego że ostrość gardenii wsparto podobną kadzidlano-ambrowo ostrością labdanum, może przywoływać mgliste skojarzenia staroświeckim lotionów do włosów, czy też zajzajerowatych farb z dawnych czasów co może być też winą wyraźnego wpływu jałowca wirginijskiego błędnie cedru, po dokładnym wywąchaniu, zapach pokazuje swój urok, skojarzenia giną, możliwe że za sprawą coraz większego udziały kolejnych kwiatów takich jak róża i tuberoza, które i tak wyczuwalne są gdzieś w głębi, cały czas króluje gardenia, która ma fajnie przedłużoną trwałość do bazy głównie przez labdanum,  i waniliowe nuty, które są też nieodłącznym elementem samego aromatu kwiatu, więc czemu nie przedłużyć bardziej lotnych molekuł świetliście kwiatowych czymś cięższym, cieplejszym, mogącym uchodzić za aromat kremowych jej płatków a przede wszystkim bardzo trwałym owszem i można zrobić to z dobrym efektem. Jak czytacie skupiłem się tu na głównej bohaterce zapachu, ale nie napisałem jaki wpływ już w tej fazie na zapach ma paczula, podbita aromatami drzewno piżmowymi, cashmeranem i kephalisem zapewne, paczulowy chłód jest jakby dalsza częścią wizji na temat wiosennego powietrza, jego wizualizacją ale też jakby przeciwwagą, dla co by nie było mogącego męczyć swoją przewidywalnością aromatem kremowych kwiatów, zwracającego uwagę, coś jak iskierka życia i lodowa strzała pośród wysychającego w mocnym już słońcu kwiecia, ale od nadmiaru soczystości i wilgoci w zapachu chroni odrobinę, szorstkości, wełnianej szorstkości mchu dębowego/evernylu, który stanowi jakby trzeci mały element zapachu osuszający całość zdominowaną cichnąca,  wyraźnie ambrowo-waniliową kwiecistością jeśli można na tym etapie tak tę słodycz nazwać, jednak można jaskrawość jasnego Hedione nieco zmienia percepcje i mami nasze zmysły, skontrastowaną z chodną paczulą i  wetywerią, sandałowym kephalisem i wydobywającymi się coraz bardziej jasnymi lekko wilgotnymi i ziemistymi piżmami z których daję wyraźnie wyodrębnić się cashmeranowa gładkość. Owa smuszka mchu daję z ciepłą słodyczą, jakby zapychający trochę efekt, jakby na lepkie spocone ciało założyć kłujący wełniany sweter, ale zapach nie dryfuje w stronę typowego ciemnego wytrawnego szypru, pomimo, szyprowego tercetu, paczuli, labdanum i mchu/evernylu dodatek waniliny i miękkiego piżma i również wyczuwalnej eugenolowej nuty oraz ślad mirry, zapach pachnie wybitnie naturalistycznie, i przestrzennie, choć nie byłby sobą gdyby nie drewniane drzazgi Iso E Super w hojnej dawce, ładnie wzmacniające i zaokrąglające bazę.

Data powstania:2011
Twórca: Nieznany
Nuty:
Głowa:
ylang-ylang, dzięgiel, czerwony pieprz
Serce:
wiciokrzew, jaśmin, geranium, róża, tuberoza
Baza:
piżmo, labdanum, drewno sandałowe, paczuli, ambra, akord kadzidlany, tonka, mirra





Komentarze