Ostatnie testy bloterkowe w Perfumeriach

W ostatnim miesiącu, testowałem na bloterkach kilka zapachów, napiszę więc skrótowe recenzje tego co zapamiętałem więc jedziemy:








 
Bonbon Viktor&Rolf- naprawdę ładny ale tylko w początkowych fazach, kiedy nuta maltolowego karmelu splata się z jaśminem, brzoskwinią i klementynką. Potem wychodzi zakurzona biblioteczna waniliowo-ambrowa baza z nutą popielnicy po petach, fuu, baza fatalna.


Reveal Calvin Klein- zapach oparty na tym samych szkielecie co Womanity Muglera czyli akordy morskie zmiksowane z balsamiczno- owocowymi, po melonalowym lekko pieprznym wietrznym i zimnym otwarciu pozostaje słaby bliskoskórny chemiczny zapach z nuta karmelu przypominający ogólny zapach sephory, w zetknięciu z balsamiczną słodyczą efekt niby świeżości ale zahaczającej o aromat ogórków kiszonych nadaje calone, które niknie pozostawiając baze podobną jak w poprzednim zapach, waniliowo-ambrową, z nutą salicylanów i popielnicy po petach.


Ellie Saab- wydawałoby się że to to co tygryski lubią najbardziej czyli fajna jaśminowa dyfuzyjna świeżość hedione oraz jego izomeru high cis, podkreślona jeszcze absolutem jaśminu, chropowatymi salicylanami i goździkami, trochę klimat Pure Poison i Deep River, wydaje się wręcz idealne prawda? Niestety w schyłkowej bazie z narkotycznego kwiatowca zaczyna wychodzić nuta maltolowego karmelu, syntetycznej lajtowej paczuli, równie lajtowych piżm i ambry, troche plastikowa galeriana, zapach pachnie w tym etapie poprostu źle, za bardzo Madmłazelowato :D
 

  

Venezia 2011 Laura Biagiotti - Podoba mi się choć jest mało intensywny, na początku dominuje ylang-ylang  lekko przypudrowany wykastrowanym irysem, a nad tym wszystkim zabawna nieco sztucznie brzmiąca nuta suszonych śliwek przypominająca trochę przyprawę maggi, potem to już w ogóle pachnie jak Activia śliwkowa :D w towarzystwie piżmowo-ambrowo waniliowego pudru. Koneczne do dalszych testów naskórnych i napisania szczegółowej recenzji.




Black Orchid Tom Ford- Pierwsze co myśle, to to że cedru a w zasadzie jałowca nawalono strasznie dużo, do tego tuberoza, brzoskwinie z puszki czyli popularny gamma undecalactone, i nuta goździkowa czyli salicylany + isoeugenol i wanilina, powoduje że całośc przypomina troche Avonowski Perceive, tylko że ten jest troche bardziej śłodki, i ma paczule w bazie, ale nuty czarnej porzeczki i melonik charakterystyczny dla zapachów z Avonu i z pod nazwiska pani  Arden też tam są, ogólnie pachnie jakoś tak tanio.


 
Carnal Flower F. Malle- O  ten zapach spodobał mi się najbardziej ze wszystkich, za to ża od początku do końca pachniał lubianą przeze mnie tuberozą. Na początku schłodzoną nutami mięty i melona, a potem to już tuberoza praktycznie solo lekko przypudrowana kokosem i cedrem co daje znany efekt masy makowej, znany nam cohciażby z Datura Noir Lutensa na końcu zostaje delikatny miły lekko zaprószony wanilią cedr. Koniecznie do testów naskórnych.




Fracas Robert Piguet- Spodziewałem się również zapachu z tuberozą w roli głównej na miarę tego powyżej, ale owszem tuberoza gdzieś tam się szwenda ale jest mocno przyduszona, płaskim chaotycznym miksem molekuł kwiatowych, z lekko stęchłym terpineolem na czele, co brzmi trozhe jak niedokończona imitacja kwatów narcyza i gardeni z wepchniętą tuberozą a tle dla zapełnienia efektu i podlaną obficie wodą z puszki po brzoskwiniach, tylko że efekt wyszedł rodem z typowego płynu do płukania tkanin. Wyczuwam również labdanum, co swoim ambrowo-balsamicznym ciepłem nadaje mu lekko frapującej fizjologicznej nuty.



Musc Ravageur- Pierwsze odwarcie, zaskakujące, toż to zapach w typie Opium YSL, z cynamonem, ylang-ylang, wanilią oraz nutą jakby piołunu podbitego imbirem. Piżma to tu jest względnie mało, a w porównaniu, do tych chemicznych kompocików z sephory to piżma tam wręcz nie ma, jest za to dużo nut waniliowych, z dużą dawką styraksu, heliotropiny i labdanum. Zapach troche przypomina Tabac Blond swoim balsamicznym kadzidlano-ambrowym ciepłem labdanum, styraksu i wanilii. Koniecznie do testów naskórnych.



Michał Szulc sale perfume 1. Ten zapach, w zasadzie składa się z samych nut bazy, na początku prawie nie pachnie, z w zasadzie wali gorzałą jakbym wylał alkohol na bloter, potem nie czuje nic, może się pojawia jakiś kadzidlany cień olibanum. Za to po kilku godzinach zapach ożywia eksplozją silnego lepkiego spoconego piżma posłodzonego waniliną i kumaryną, ale głównym  bohaterem jest duża dawka nut ambry: ambroxanu, iso e super, labdanum. Można powiedzieć, że w typie One Million, i V Valentino pour Homme, które jednak są bardziej intensywne, bo posiadają wyższe nuty.




Passage'd Enfer l'Artisan- Na początku miły bursztynowy aromat olibanum (kadzidła frankońskiego), ale potem jego ilość coraz bardziej ustępuje aromacie który znam z tanich mydełek w kostkach, taki płaski konwaliowy, troche landrynkowy z dominującym lyralem i salicylanami, wyczuwam też piżmo.





Lys Mediterrane F.Malle - Piękny początek, pachnący liliami, potem w sercu dołącza gumowata tuberoza, i piwonia tworząc lilią tercet, który robi się coraz bardziej mdły i nijaki że zaczyna trącać melonowo-porzeczkowym słynnym kwachem w towarzystwie piwoni, która zaczyna brzmieć, z nutami owocowymi kwaśno i sztucznie, trochę jak w Ralph Ralph Lauren, który dla mnie pachnie przede wszystkim takim kwaśnym plastikiem i bazarową tandetą. Ale i tak uważam ze powinienem przetestować go naskórnie.















 

Komentarze