Namiastka lat dziewięćdziesiątych.

Amarige-1991
Classique-1993
Organza-1996...
W latach 90, powstawało dużo, pięknych i bogatych, pękających od mnogości składników kompozycji typu white floriental. Charakteryzowały się one dużą dawką białych kwiatów, najczęściej jaśminu, kwiatu pomarańczy i ylang-ylang brzmiących krzykliwie nieco sztucznie i nieco plastikowo, buńczucznie niczym wściekle kwaśna herbata w kolorze dojrzałej wiśni nawoniona aromatem tego właśnie owocu lub śliwki i zasypana hibiskusem, wszystko było osadzone na gładkiej niczym wypolerowane przez spocone ludzkie dłonie drewno na kościelnych ławkach, posłodzone oszczędnie wanilią.
W czasach, powiedzmy współczesnych powstało jeszcze dużo zapachów opartym na szkielecie klasycznego białego florientala, z licznymi mniej lub więcej udanymi modyfikacjami.
Dobrym tego przykładem jest jeden z moich ulubionych zapachów Alien EDP, bo to o nim będzie dzisiaj mowa.
Jest to zapach, będącym kontynuacją schematu na którym zostało oparte większośc florientali zwłaszcza Amarige Givenchy. Klasyczny szkielet tego zapachu ( amarige również) został oparty na dość równych proporcjach Iso e Super, Trimofixu, Salicylanu benzylu i Hedione, które tworzą koło połowy procent kompozycji akord ten jest sprawdzonym i skutecznym trikiem zmiękczającym benzynową wręcz ostrość niektórych białych kwiatów ale i przedłużającym ich trwałość. W Alienie został jeszcze podkręcony przez olbrzymie il0ści ambroxanu, podobnie jak w przypadku Classique, który przez to ma zbliżoną do Aliena duszną ambrową bazę. Jak ta cała poznana przeze mnie filozofia ma się do percepcji samego Aliena?


Początkowo witają nas jasne, nieco jadowicie świetliste akordy wiśniowej cyjankowej herbaty, z wkrojonym cienkim plasterkiem cytryny lekko unoszącego całość, ale to tylko na naprawde krótki moment, bo te nieco plastikowe akordy zostają szybko wyparte przez dużą dawkę Jaśminu odtworzonego syntetycznie, ale sprzeczałbym się czy nie bardziej naturalnie i świetliście brzmiącego niż, słodki bananowo-gumowy absolut z jego kwiatów który też tam jest. Nasz bohater,  jaśmin został nieco odświeżony i wyostrzony przez odrobinę nuty, a może iluzji pomarańczowego kwiatu która szybko słabnie, w sumie dobrze bo duet jaśmin+kwiat pomarańczy w takim wydaniu jest już dość oklepany, co prawda bardzo przyjemny winogronowy za sprawą indolu i antranilanu metylu, ale zbyt często wykorzystywany. Zostaje nam można rzez sam akord kwiatów jaśminu, gdyby nie delikatne przemykające w tle nutki landrynkowego citralu, który już wcześniej porównałem no wkrojonego kawałka cytryny w herbacie, w przeciwieństwie do niej, cały czas czuje jego obecność która daje delikatny cytrynowy wydźwięk w tle, zastosowano tu też popularny trik, w odtwarzaniu naturalnego jaśminu z rodzaju sambac, a mianowicie amber xtreme, w śladowych ilościach które mój nos oczywiście wyłapuje po znajomym nieco odpychającym zimnie, ( niektórzy by powiedzieli że grobowym, haha), ale ja nie mam takich skojarzeń absolutnie. Aromat jaśminu został, przedłużony aż do bazy przez olbrzymie dawki salicylanu benzylu, który praktycznie wykrywany w kompozycji jest od samego psiknięcia i nadaje jej charakterystycznej gładkiej kremowości białych kwiatowych płatków. Tak właśnie jest w schyłkowym sercu Aliena, gdzie akord jaśminu tworzą w zasadzie głownie salicylan benzylu i hedione, wsparty przez winogronową nute antranilanu metylu i indolu która zdradza jaki kwiat wąchamy, pomiędzy sercem i bazą, zastosowano bardzo płynne, przejście pomiędzy gasnącym i coraz trudniej dającym się rozpoznać jaśminem a podduszającą ambrową bazą, to powoduje jakby uśpienie naszej świadomości, która nagle ocknie się kiedy po jaśminie zostało tylko kilka cichnących molekuł, przykrytych przez moment irysowym pudrem methyl iononu , które zostały potem zastąpione przez silną dyfuzyjną nutę ambroxanu, który został tu użyty w dużej dawce, prawie tak dużej jak znacznie słabsze od niego Iso e super i trimofix. Trudniejszy w odbiorze Jaśmin, zastąpiły silnie dyfuzyjne molekuły konwali ( lilial), kóre razem z molekułami ambry tworzą sztuczny wiercący w nos akord, rodem z Classique i Deep Rivera. Ta nachalna nuta ocierająca się wręcz o kioskową tandetę, złagodzona została nutami etylowaniliny, heliotropiny i kumaryny które pokrywają ambre woalką waniliowej słodyczy, z pomocą przychodzą również piżma z pleśniowatym cashmeranem na czele, które również decydują o charakterystycznej bazie Aliena, która jest naprawdę bardzo napchana składnikami, kładzionymi ciężką ręką, nieco dusząca ale bardzo dopracowana niczym dom w którym stoi masa ozdobnych rekwizytów bibelotów i innych kurzołapek, można porównać ją do zapachu gładkiego wypolerowanego drewna, z nutą starego papieru w tle, która jest silnie wyczuwalna i charakterystyczna pod koniec pochodu Obcego na naszej skórze.
Data powstania: 2005
Nos: Dominique Ropion i Laurent Bruyere
Nuty zapachowe:
Głowa: Jaśmin
Serce: Cashmeran
Baza: Ambra








Komentarze